Jako człowiek związany z dźwiękiem, od dawna dysponuję nagraniem rozmowy, którą uciął sobie nasz Donek z ich Władimirem, gdy tylko dotarli na miejsce zamachu.
Służę nim uprzejmie, zanim zostanie oficjalnie zaprezentowane w ministerstwie wojny, oczywiście przed wypowiedzeniem wojny, gdyż jak powiadał Kubuś Puchatek, najlepsze chwile w czasie wojny są przed wypowiedzeniem wojny. Że to było o miodzie a nie o Macierewiczu? Prawda, ale wtedy jeszcze nikt nie latał Tupolewami.
Dokonałem na szybko przekładu "symultanicznego" z jezyka niemieckiego, bo jak wszyscy wiedzą, właśnie w tym języku zamachowcy rozmawiali
D.T:
- Ale pierdyknął, daj spokój, chyba nikt nie przeżył..
W.P.
- Wybuchł w dobrym momencie, bo jeszcze kawałek dalej i by się wbił w fabrykę cukierków Poroszenki. Jacyś tam przeżyli, ale słabo i już mamy z głowy.
Nie żartuj i tak mam przechlapane, bo to przecież byli moi pilioci, a nie twoi.
- Nie przejmuj się, część winy zrzucimy na tych pijaczków, co tutkę naprowadzali. I tak są już na emeryturze, to im nie zaszkodzi.
I tak nikt nie uwierzy, że kazali im latać po lesie
- Daj spokój, ważne, że się udało. Jadłeś coś?
Jakoś nie mam apetytu...
- A moi chłopcy donieśli, że ten wasz Mać coś tam obfity obiadek wtrąbił i tyle go widzieli
On ma uraz z czasów komuny, wciąż mu się wydaje, że u nas są kartki na mięso
- A były?
Żeby tylko na mięso, na wódkę były !!
- Nie gadaj, chyba się popłaczę..
Płacz, będzie dobrze wyglądało
- Dawaj, zrobimy niedźwiedzia, jak za Breżniewa, bo idą reporterzy
W tym momencie zapis się urywa i słychać tylko obleśne cmokanie, zapewnie w policzki.
A co było potem, to wszyscy wiedzą - ruskie trumny i ten cały bajzel, który teraz wychodzi na jaw.
W odpowiednim momencie ujawnię nagrania ostatniej rozmowy między braćmi.
I od razu uprzedzam, że to wcale nie była ich ostatnia rozmowa....
Eustachiusz T.